rozkład jazdy PKS PKP BUSY bilety lotnicze bilety autokarowe

czwartek, 7 lutego 2013

W krainie kangurów

Wyraźne informacje na monitorach potwierdzają, że dobrze trafiłem. Odnajduję swój wagon (oznaczenia literowe) i czekam, a wraz ze mną spory tłumek podróżnych. Jednak oni w większości mają jedynie bagaż podręczny. Okazuje się, że możliwość nadania większego bagażu do wagonu bagażowego istnieje minimum pół godziny przed planowym odjazdem pociągu.

 Fotel zmieni kierunek
Na oczach podróżnych pociąg jest sprzątany. Ekipa wyposażona jest w odkurzacze oraz wszelkie rzeczy potrzebne do uzupełnienia braków w toaletach i w części pasażerskiej. Wymienione zostają zagłówki przy fotelach. Siedzenia przestawia się w całym składzie w kierunku jazdy pociągu. Można sobie zażyczyć przy zakupie biletu, aby 4 osoby siedziały twarzą w twarz, ale nie spotykam takiej opcji na początku podróży.

Do pociągu wpuszczają 6 minut przed planowym odjazdem. Ruszamy (oczywiście po lewym torze) z 7-minutowym opóźnieniem, ale na trasie mającej prawie 1000 km da się to chyba nadrobić?

Miejsca przy siedzeniu nadspodziewanie dużo. Jadę klasą ekonomiczną, a miejsca jest prawie tyle, co w wagonie bezprzedziałowym klasy 1 PKP. Klimatyzacja sprawna, wyregulowana w wagonie rozsądnie, a może nawet zbyt słabo, ponieważ w innych wagonach jest chłodniej. Obłożenie w moim wagonie rzędu ok. 95 proc., w innych ciut luźniej. Kontrola biletów odbywa się tuż po odjeździe. Mimo że bilet jest imienny, nikt nie ogląda dokumentu tożsamości. Ba, biletu nawet nie trzeba fizycznie posiadać. Konduktor sprawdza w diagramie i „odhacza”. Posiadacze wydrukowanego biletu mają w czasie kontroli zaznaczony w kółeczku numer miejsca do siedzenia. Konduktor każdego podróżnego zagaduje sakramentalnym „How are you?”. Nie czeka przy tym na odpowiedź, lecz wykonuje swoją pracę i idzie dalej.

Śniadanie jak w samolocie 
Po komunikacie nadanym przez głośniki zainteresowani otrzymują karteczki na śniadanie w wagonie restauracyjnym. Czas odbioru dla poszczególnych wagonów jest także podawany przez obsługę.

Na śniadanie są 2 słodkie bułeczki, dżemy, masło i do wyboru kawa lub herbata, bez limitu dodatki typu mleko i cukier. Koszt: 5,80 dolara australijskiego.

Posiłek podróżny otrzymuje do tekturowego pudełeczka. Konsumpcja odbywa się na rozkładanym stoliczku przy siedzeniu. Pudełko służy także przy następnych posiłkach do zabrania jedzenia i napojów z wagonu restauracyjnego.

Ciekawostką są miejsca w korytarzu, gdzie znajduje się chłodna woda do picia i kubeczki jednorazowe. Wody nikt nie limituje, ale nie widać kolejek do tego miejsca. Zwykle podróżni posiadają własną wodę.

System dystrybucji posiłków wydaje się sprawdzony. Doświadczam tego w porze lunchu. Udaję się do wagonu, gdzie wydawane są posiłki. Jako podróżny, który nie zamówił zestawu w porze zamawiania, zostaję obsłużony z negatywnymi emocjami ze strony pani serwującej posiłki. Muszę też czekać 45 minut na realizację zamówienia.

Przegoniony zajmuję zatem miejsce w wagonie barowym, w części dla podróżnych. Zjawia się pan konduktor, który informuje mnie, że powinienem czekać w klasie ekonomicznej, ponieważ na taką posiadam bilet. Tu jest część dla klasy 1. Dziwne, ponieważ wizualnie i jakościowo miejsca te nie odbiegają od miejsc, które są w klasie ekonomicznej.

Lunch, który wybieram, to pasta bolognese, do tego piwo. W zestawie jest jeszcze bułka i masło. Jedzenie dosyć smaczne. Koszt jest także atrakcyjny – zapłaciłem 13 dolarów. Nie jest to wiele w australijskich realiach.

Wagon barowy poza czasem wydawania posiłków jest nieczynny. Dopiero od popołudnia działa non stop. Po około 5 godzinach podróży następuje zmiana całej obsługi pociągu.

Komfort i nowoczesność 
Wagony klasy ekonomicznej, którą podróżuję, zdominowane są przez kolor niebieski. Wykładzina na podłodze oraz fotele są w tym kolorze. Zasłonki i elementy wykończeń mają kolor zbliżony do butelkowej zieleni. Nad siedzeniami umieszczone są nawiewy powietrza. Brak niestety indywidualnego oświetlenia. Wszystkie drzwi w wagonach otwierają się na fotokomórkę.

Komfort podróżowania jest wysoki. W wagonach nie trzęsie i jest tak cicho, że można spokojnie rozmawiać. Pociąg ciągnięty jest przez lokomotywę spalinową, ale nie czuje się zapachu spalin.

Maksymalna prędkość, jaką osiągamy, to 120 km/h. Na odcinkach górskich, gdzie są zakręty i tunele, prędkość spada. Widać też duże obciążenia dla lokomotywy w czasie podjazdów na wzniesienia. Różnica terenu chwilami jest bardzo widoczna i aż podziw bierze, że w takich warunkach posuwamy się z prędkością ok. 80 km/h. Nie ma możliwości otwarcia okien, ale są one na tyle duże i panoramiczne, że nie ma najmniejszego problemu z podziwianiem widoków na zewnątrz.

W czasie zwiedzania pociągu spotykam wagon z przedziałami, w którym każdy przedział ma własny prysznic i toaletę. Początkowo ten wagon wziąłem za klasę 1, ale okazuje się, że jest to standard podobny do naszej kuszetki. W pociągu znajduję też aparat telefoniczny i sporo gaśnic – po 2 na każdy wagon oraz dużo miejsca na wózki inwalidzkie. Nie znalazłem natomiast miejsca do przewozu rowerów.

 „Węzeł” w Wagga Wagga
Linia kolejowa jest jednotorowa, o dobrej jakości, na betonowych podkładach. Na trasie, która podróżuję, kursują wahadłowo dwa składy pasażerskie Countrylink. Około 1.30 wyminęły się one na mijance za stacją o aborygeńskiej nazwie Wagga Wagga. Z pociągiem towarowym wymijamy się tylko raz.

Przez większą część trasy linia kolejowa biegnie równolegle do drogi samochodowej, na której ruch jest umiarkowany, aby nie powiedzieć – bardzo słaby. Ogólne widoki za oknem to duże przestrzenie, często pofalowane, z małą ilością drzew. Można się zadumać, kontemplować... Aż trudno uwierzyć statystykom, że w regionie tym, czyli na wschodnim wybrzeżu Australii, mieszka najwięcej ludzi na tym kontynencie.

Krajobraz zmienia się jakieś 120 km przed Sydney. Dużo zieleni na pagórkowatym terenie. Utworzono tu sporo parków krajobrazowych. Ładne farmy, oczka wodne czy rzeczki. Po niemal pustynnej monotonni robi to wrażenie.

Wzmaga się też ruch na torach. Mijamy transporty towarowe i pociągi kolei podmiejskiej. Nie zauważyłem, odkąd pojawiły się dwa tory, ale przypuszczam, że mogło to się stać 200 km przed Sydney.

Podróżnych, którzy przejechali wraz ze mną całą trasę, mogło być ok. 30 proc. Inni dosiedli się na jednej z 13 mijanych stacji. Przyjazd do stacji końcowej, Sydney Central – niestety z 20-minutowym opóźnieniem.

0 komentarze

Posts a comment

 
© 2011 Rozkład jazdy pociągów pkp i pks
Designed by Blog Thiết Kế
Back to top