We wrześniu 1939 r. pierwszym celem niemieckiego lotnictwa stają się polskie
obiekty wojskowe (koszary, lotniska) oraz pociągi, stacje, dworce i linie kolejowe.
Ujawniono nieznane dokumenty i relacje na ten temat. Widać, że historiografia
niemiecka próbuje lansuje mit o rzekomo rycerskim zachowaniu się Luftwaffe.
Nie policzono jeszcze, ile nalotów na obiekty
kolejowe Polski w 1939 r. wykonała Luftwaffe
i jakie były ich rzeczywiste skutki. Nie zrobili
tego ani nasi, ani niemieccy historycy. W trzytomowej
publikacji pod wspólnym tytułem
„Luftwaffe nad Polską” nowe dokumenty ujawnił
w języku polskim Ślązak, pasjonat lotnictwa
Marius Emmerling. Wszystkie techniczne dane
w tych książkach, dotyczące operacji Luftwaffe
są rewelacyjne. Razi natomiast wybielanie
zbrodni latających „rycerzy”.
Już 1 września 1939 r. o godz. 4.26 grupa bojowa
niemieckiej 1 Floty Powietrznej otrzymuje rozkaz
zniszczenia obiektów wojskowych w rejonie
Mława – Modlin – Kutno – Toruń i Grudziądz.
Lekkie bombowce Do 17 (dorniery) ruszają z Heiligenbeil
w Prusach Wschodnich. Lecą na wysokości
3000 m w gęstej mgle.
Pod nami Polska
Dowódca grupy wspomina: „Pod nami Polska.
Schodzimy niżej. Wtem widzimy dworzec, pobłyskujące
srebrzyście szyny, mały czerwony budynek dworcowy
niemal na otwartym polu, a przed nim długi
pociąg. Lokomotywa stoi pod parą. Lokomotywa
i wagony ozdobione cienkim listowiem, z okien machają
czapkami i kapeluszami, to pociąg wojskowy
z polskimi rezerwistami”.
W relacjach niemieckich pilotów wszystko,
co widziane z góry, jawi się jako „obiekt wojskowy”
– każdy budynek i pociąg. A skoro „wojskowy” – to
trzeba atakować. Dowódca grupy dornierów pisze
dalej: „Pada jedna bomba. Trafia prosto w wagon. Migocąca
łuna ognia – fontanna dymu i złomu – i ludzie
pierzchający na oślep przez pola – jak kury uciekające
przed jastrzębiem. Nowe bomby – te też trafiają prosto
w cel… Lecimy dalej, za nami pozostaje zniszczony dworzec
i płonący pociąg – rozbebeszona stalowa gąsienica”.
Cel: węzeł poznański
Także 1 września 1939 r., ok. południa,
33 średnie niemieckie bombowce He 111 (heinkle)
pojawiają się nad Poznaniem. Znów mają atakować
– jak podają źródła niemieckie – wyłącznie
obiekty wojskowe. Z rozkazu bojowego wynika,
że „celem są lotniska Poznań – Ławica i Komorniki,
główny dworzec kolejowy w Poznaniu oraz poligon
wojskowy pod Biedruskiem”. Nastąpiły 3 naloty.
Nastąpiły 3 naloty.
W rezultacie zburzony został budynek Dworca
Letniego, uszkodzone lekko torowiska poznańskiego
węzła, zniszczone obiekty ewakuowanego uprzednio
lotniska na Ławicy, zrujnowane zabudowania
ogrodu zoologicznego. Na Dworcu Głównym zginęli
podróżni oczekujący na pociągi. Obroniły się fabryki
zakładów HCP „Cegielski”. Zakładowy pluton obrony
przeciwlotniczej zestrzelił nawet jednego dorniera
Bomby zabijały kobiety, dzieci i starców,
burzyły domy. Z powietrza zaatakowany został
pociąg na stacji Poznań Garbary. Ewakuowano
nim z Poznania rodziny oficerów garnizonu
WP, kolejarzy i pocztowców. Świadek tego nalotu
Zygmunt Gizella w 1946 r. pisał: „Z wagonów
wyskakiwały setki kobiet i dzieci, później
mężczyźni. Wszystko to wywracało się przy skoku
z wysokiego pociągu, rzadko kto utrzymywał
się na nogach, biegł w dół po skarpie na pola
po obu stronach pociągu, w kartofliska, bruzdy,
rowy i doły”.
„Rycerze” spod znaku Luftwaffe 1 września
tylko w mieście Poznaniu zabili 153 osoby cywilne.
Najstarszym był emerytowany kolejarz
Andrzej Tomiak – liczył 74 lata. Najmłodsza
ofiara Genia Śledź w pierwszym dniu września
skończyła roczek. W ponad wszelkie normy przepełnionych
szpitalach umierali ludzie. Doktorowi
Zenonowi Szymankiewiczowi z Poznania, na
podstawie aktów zgonów z tamtejszego Urzędu
Stanu Cywilnego, udało się ustalić, że na skutek
ran odniesionych w czasie pierwszych nalotów
we wrześniu 1939 r. zmarło jeszcze 41 osób.
Odciąć Poznań od Warszawy
Niemiecka Abwehra orientowała się dobrze
w planach obronnych Polski. Wiedziała, że Armia
„Poznań” opuści linię Warty i zmierzać będzie
na odsiecz stolicy. Dlatego jednym z podstawowych
zadań Luftwaffe w początku wojny stało się
kontrolowanie i niszczenie linii kolejowej Poznań
– Warszawa.
Na 2 września wyznaczono cel: wielkie lotnisko
polskie w Kole. Jednak w tym mieście nigdy
takiego lotniska nie było. Z raportu 1 Floty Powietrznej:
„Stan gotowości od 07.00. O 11.00 narada.
Celem ataku jest lotnisko Koło. Dolatując do celu
stwierdzamy, że lotnisko jest puste, dlatego bombardujemy
cel rezerwowy – dworzec w Kole. Obserwator
podoficer Leifheit zrzuca bomby czyściutko w poprzek
instalacji kolejowej”.
Pilot Hans Walkmeier pisze: „Akcja eskadry
dziewięcioma maszynami. Cel – dworzec w Kole.
Atak godz. 15.34. Ładunek: 20 bomb po 50 kg
każda. Część bomb zrzuconych przez eskadrę trafia
w cel. Po powrocie z akcji i wylądowaniu «przyjęcie
cygarowe» wydane przez kapitana eskadry”.
Luftwaffe 3 września zaatakowała dworce kolejowe we Wrześni, Kostrzynie i Owińskach.
Podoficer Heinrich Rödder wspomina: „Wzięliśmy
kurs na Poznań. Samo miasto ominęliśmy
z daleka, ponieważ musieliśmy liczyć się z obroną
przeciwlotniczą, a być może też z myśliwcami.
Lecąc wzdłuż linii kolejowej z Poznania do
Warszawy nie zauważyliśmy żadnego pociągu.
Kilka pociągów stało na stacji Wreschen (Września)
i stąd decyzja dowódcy eskadry i atak na
ten właśnie dworzec. Jako że nie było tam obrony
przeciwlotniczej mogliśmy całkiem spokojnie
wykonać jeszcze drugi nalot. Zrzuciłem przy tym
12 bomb pięćdziesięciokilowych. Pierwsze chybiły,
sześć następnych trafiło w cel, a pozostałe spadły
na położone za stacją domy. Następnie wykonując
wielką pętlę zawróciliśmy na północ i pozostałe
12 bomb jedną po drugiej zrzuciłem na tory”
Ze źródeł polskich wynika, że na dworcu kolejowym
we Wrześni znajdował się „pod parą”
cywilny pociąg ewakuacyjny. W wyniku nalotu
zginęło 37 osób. Leżą pochowani na miejscowym
cmentarzu.
Nad Siedlcami i Sandomierzem
Z kolei 5 września na celowniku niemieckich
lotników znalazł się dworzec w Siedlcach. Heinrich
Rödder pisze: „O godzinie 15.00 na horyzoncie
pojawiły się Siedlce i tamtejszy duży dworzec.
Zaatakowaliśmy go, nadlatując od zachodu, w poprzek
zabudowań dworcowych. Szereg bomb trafiło
w cel, a ostatnie spadły za dworcem na drewnianą
szopę. W Siedlcach mieliśmy lekki ostrzał artyleryjski,
jednak nasi strzelcy pokładowi kilkoma seriami
uciszyli go. Cali i zdrowi dotarliśmy do granicy”.
W Siedlcach znajduje się krzyż i tablica poległych
upamiętniające ofiary po atakach Luftwaffe.
Okolice Sandomierza. Emmerling zamieszcza
relację Hansa Graha z 4 Floty Powietrznej Luftwaffe:
„Poruszamy się z biegiem Wisły, jesteśmy
na wysokości 2500 metrów. Zatrzymuję zegarek
i zrzucam bombę próbną na linię kolejową. Trochę
za krótko, a więc celownik do przodu. Zrzut
na dworzec kolejowy, cały rząd nie trafia, około
20 metrów. Na szczęście obok dworca przebiega droga,
na której było kilka samochodów i tam wszystko
zostaje zniszczone. Jupp Müller w maszynie po prawej
zrzucił wszystkie bomby na dworzec, szkoda tylko,
że nie ma tam więcej żadnych pociągów. Pozostałe
bomby zrzucamy na rozjazd torów, trafiły bez zarzutu...
Wsie znowu się paliły, na drogach widzieliśmy
nieuporządkowane kolumny, jechały i maszerowały
po lewej stronie, a więc to Polacy”.
Polski komentarz – w czasie bombardowań
sandomierskiego dworca we wrześniu 1939 r. zginęło
78 osób, w tym kolejarze.
Tablice pamięci
W 70 lat po niemieckiej agresji na Polskę
pamięć trwa – zakuta w kamiennych tablicach.
Z początków wojny mamy w kraju ok. 150 miejsc
pamięci, związanych z ofiarą kolejarskiej krwi.
W Aleksandrowie Kujawskim zbiorowe mogiły
na cmentarzu przypominają, że w czasie nalotów
Luftwaffe na obiekty kolejowe zginęły 74 osoby
cywilne. W Bochni k. Tarnowa są groby zabitych
z powietrza w czasie ataku na Kolonię Górniczą,
Na stacji w Brzesku k. Tarnowa tablica upamiętnia
93 ofiary nalotu z 5 września 1939 r. W Drygulcu
pod Tarnobrzegiem po zbombardowaniu
transportu kolejowego ofiary pochowano przy
torach kolejowych.
Znane są też mogiły ofiar pociągu ewakuacyjnego
z ludnością cywilną w Gębarzewie w gminie Czerniejewo,
zabitych w czasie nalotu na stację Kostrzyn
Wielkopolski, pochowanych po nalocie na stację
kolejową Kotuń k. Siedlec, na cmentarzu w Medyce
pod Przemyślem oraz tablica na dworcu w Sieradzu.
I wiele więcej. Współcześni miłośnicy dziejów kolejnictwa
nie powinni o nich zapomnieć.
0 komentarze
Posts a comment